Program „Młodszy Brat Młodsza Siostra” jest programem wolontaryjnym, który polega na łączeniu w pary wolontariusza i podopiecznego (osobą w podeszłym wieku ).
Celem programu jest aktywizacja ludzi w podeszłym wieku i tworzenie im warunków do zdrowego i aktywnego życia poprzez promowanie i wspieranie wolontariatu, a także wspólnot sąsiedzkich wśród ludzi starszych.
Program realizowany jest wśród ludzi w podeszłym wieku – samotnych, którzy nie są objęci wsparciem służb społecznych ze względu na to, że są sprawni psycho - fizycznie.



„Chorzowianin” o nas…

Moja seniorka to nawet papucie mi kupiła, mam w czym chodzić, gdy do niej przyjdę. Moja ma 84 lata, a jak tańcować umie. Kawy najlepsze robi, w karty gramy. A moja jakie pyszne zupy gotuje – z uśmiechem licytują się wolontariuszki. Starsze panie tylko się uśmiechają, miło słyszeć takie rzeczy, same też chwalą swoich wolontariuszy. – Dobrze, że możemy się z kimś miłym spotkać, że powstał taki program.
Wolontaryjny program „Młodszy Brat, Młodsza Siostra” rozpoczął się w kwietniu 2006 r. Zamierzenie było proste, wolontariusz ma towarzyszyć osobie starszej, wyjść z nią na spacer, zrobić zakupy. Wypełnić samotność. Robert Gierek, dyrektor Ośrodka Promocji Rodziny, koordynującego program, zapowiadał, że do wolontariatu chciałby zachęcić osoby dojrzałe, z pewnym bagażem doświadczeń. Łatwo nie było, powoli się to rozkręcało. Dziś w programie uczestniczy przeszło 50 par.  
Chętni do zostania wolontariuszem przyszli, bo przeczytali artykuł w lokalnej prasie, usłyszeli ogłoszenie w kościele albo ktoś ich zachęcił bądź też już wcześniej miały kontakt z naszym stowarzyszeniem. Przyszły, bo chciały spróbować, nikt ich do tego nie zmuszał. Nie żałują.  – Mam wewnętrzną potrzebę, aby komuś pomagać, ale musi być również ta druga strona, która będzie chciała tą pomoc przyjąć. Zresztą same chęci nie wystarczą. Do tego potrzebne jest odpowiednie przygotowanie – mówi Halina, wolontariuszka. Takie przygotowania zapewniono, musiał je przejść każdy kandydat na wolontariusza. A duże znaczenie odegrała i wciąż odgrywa część psychologiczna, i tzw. grupa wsparcia. – W tym wszystkim najważniejsze jest, aby wolontariusz i senior potrafili się dogadać, razem coś zrobić – mówi Barbara Soida - Wolontariusze chłoną tą wiedzę, aktywnie uczestniczą w ćwiczeniach, a co najważniejsze używają tej wiedzy praktycznie. Nieraz mówią, że próbowały wykorzystać to czego się nauczyły nie tylko w kontakcie ze swoimi seniorkami, ale także z rodziną. Katarzyna Augustyniak, na co dzień pracująca z młodzieżą i dziećmi, przyznaje, że pracując z osobami starszymi sama wiele się nauczyła. – Prowadzenie takich spotkań to kompletnie inne doświadczenie. Widzę jak wiele te osoby dają z siebie, ja również wiele dostaję. Takie spotkanie z psychologami, na grupie wsparcia nieraz bardzo pomaga. Tutaj można dzielić się wszystkim. Wyżalić, by potem znów być silnym.

Najtrudniej jest zdobyć zaufanie. – Zaufanie to podstawa naszej działalności – zgodnie przyznają wolontariuszki. Początkowo przekonać obcą osobę do siebie nie było łatwo. Pierwsze opory pojawiły się już podczas dobierania par. Nie było narzucania. Na spotkaniach, wycieczkach wszyscy mieli się poznać, dograć. Czasem się udawało, czasem konieczne były drobne zmiany.  - Najlepiej jak pary dobierają się same, a wolontariusz już w trakcie szkolenia szuka w swoim środowisku osoby starszej, samotnej – twierdzi R. Gierek. – W kontakcie z takimi osobami pomagają nam również m.in. Kościoły czy zaprzyjaźnieni lekarze. Kiedyś te wszystkie starsze, samotne osoby były silne, młode być może otoczone wianuszkiem przyjaciół, dzieci. Czas wszystko zmienił. Dzieci dorosły, jeden ze współmałżonków odszedł, w domu zrobiło się pusto. Samotnie. Na początku ta samotność nie dokucza, ale potem gryzie coraz bardziej. - Jestem naprawdę zadowolona, że ktoś mi towarzyszy – mówi wzruszona Marysia. Barbara Soida widzi, że spotkania wpływają pozytywnie na seniorów. – Osoby starsze nagle odkryły, że można przyjść na takie spotkanie, pojechać na wycieczkę, poznać nowych ludzi w warunkach dla nich bezpiecznych. Wiedzą bowiem, że złych ludzi się tutaj nie wpuści, że obowiązuje jakaś selekcja. A jak już się jest w programie, to można próbować się zaprzyjaźnić.
Seniorki Lidzia, Róża, Zdzisława, Marysia z tym zaprzyjaźnieniem i zaufaniem to problemu nie miały. – Do każdego można się przecież przystosować. Wiele zależy od charakteru, ale każdy się dopasuje, trzeba tylko chcieć– mówi Marysia. – Spotkałam miłą osobę, bardzo mnie to cieszy – dodaje Róża. Program stworzył niejako łańcuszek wspierających się ludzi. I nie ogranicza się on tylko do kontaktu wolontariusz-senior. Ludzie troszczą się o siebie nawzajem. Seniorzy martwią się o innych seniorów, martwią się i o wolontariuszy. Czasem role się więc odwracają. Gdy wolontariuszowi na przykład coś nagle wypadnie bądź zachoruje, może spodziewać się odwiedzin seniora. – Dzwonimy do siebie, przekładamy wizytę na inny termin. Moja Martusia, seniorka kochana i tak mnie odwiedzi – przyznaje Eugenia.

Początkowo w programie mówiło się o kontaktach podopieczny- wolontariusz. Ten podopieczny jednak kojarzył się z osobą chorą, niepełnosprawną. A tutaj mowa o samotności. W głosowaniu ustalono więc, że zamiast podopiecznego będzie senior i tak zostało. Wolontariuszki, bo jak do tej pory w programie działa tylko dwóch wolontariuszy, mają zróżnicowany wiek i wykształcenie. Swoje seniorki (jest jeszcze senior)odwiedzają, przeważnie raz w tygodniu. - Do mojej seniorki, sąsiadki zaglądam często. Osoby z zewnątrz nieraz mówią do mnie, jaką ty masz cierpliwość. A ja wiem, że ta osoba jest cały dzień sama, że wystarczy tylko porozmawiać, wysłuchać. Trzeba tylko tego chcieć, włożyć w to trochę serca – mówi Halina.
Bywa też i tak, że niektóre panie mają do odwiedzenia dwie osoby i wszystko muszą godzić z obowiązkami zawodowymi. Nie każda też mieszka w Chorzowie. Danuta dojeżdża z Rudy Śląskiej, ale bynajmniej w niczym jej to nie przeszkadza. – Znajdujemy nawet czas na wspólne wyjście do teatru bądź kina.  Z rozrywek to nie wszystko. Panie już planują wielki bal karnawałowy, są właśnie w trakcie przygotowywania szczegółów.

- Mamy takie swoje tajemnice, mówimy co słychać u mnie, co u niej. Te rozmowy to taka odskocznia od codzienności. Podczas spotkań z psychologiem, z seniorkami, otwarłyśmy się na siebie. Nauczyłyśmy się rozmawiać, a przede wszystkim słuchać drugiego człowieka – zgodnie przyznają wolontariuszki. – Tutaj czujemy się jak w rodzinie.
- Szkoda, że tak długo czekałyśmy na taką inicjatywę. Chorzów, ludzie starci tego właśnie potrzebowali. To pozwoliło nam ożyć – mówi seniorka Marysia.

Robert Gierek nie ukrywa, że chciałby, aby program trwał jak najdłużej, żeby cały czas się rozwijał. – Chcielibyśmy, żeby maksymalnie uczestniczyło w nim 100 par. Wierzę, że nawet jak program przestanie funkcjonować, to funkcjonować nie przestaną te przyjaźnie, które tutaj się potworzyły.  Barbara Soida dostrzega jeszcze jeden aspekt programu. – Dzięki niemu panie, wolontariuszki pozytywnie przygotowują się do własnej starości lub, jak ja to mówię, późnej dorosłości. Nastawiają się na aktywność, nie pasywność. Nie będą więc bezczynnie siedzieć w domu. Może dzięki temu w Chorzowie zmieni się model tej późnej dorosłości